Samotna sosno na wierzchołku skał
Ponad przepaści brzegiem niedostępnej!
Nad czem ty z wiatrem żałośliwie łkasz?
Skąd w twej postaci wyraz ten posępny?
„Sosna” Józef Birkenmajer
Gdyby można było włożyć koronę na, nomen omen, koronę któregoś drzewa, to bez wątpienia byłaby to sosna. I nie bez powodu nazywana jest „królową polskich lasów” – nie dość, że porasta 69% powierzchni leśnej w naszym kraju, to tak po prostu jest spektakularnym drzewem. Długowieczna, pionierska (jako pierwsza, wraz z brzozą, wkracza na nowe tereny i to takie, na których inne gatunki nie miałyby najmniejszych szans na przeżycie), mało wymagająca (trochę piasku i kapka wody wystarczą do wzrostu, choćby lichego – ale wytrwałego!), o niezwykłej sile przetrwania i ogromnych możliwościach adaptacyjnych (reliktowa sosna z rezerwatu „Prządki” rośnie na niemal gołej skale!). Jakby tego było mało, to można powiedzieć, iż jest to drzewo prastare - rosło już w okresie kredy (od 135 do 70 milionów lat temu), a „zaledwie” kilkadziesiąt milionów lat później, w oligocenie, cztery gatunki sosen wraz ze świerkiem porastały dzisiejszy Bałtyk. W takiej pradawnej konfiguracji tworzyły „las bursztynowy”, dzięki któremu mamy dzisiaj złoża swojego własnego, polskiego złota – bursztynu. I to drogocenne cudo niech otworzy listę super cech, dzięki którym sosna jest superdrzewem - bursztyn ma zresztą nie jedno, a kilka ciekawych zastosowań. Po pierwsze - pięknie wygląda (która z pań nie lubi biżuterii ozdobionej jantarem?), zaś po drugie – pomaga na reumatyzm (trzeba tylko rozpuścić drobne kawałki bursztynu w spirytusie i wcierać uzyskany preparat w bolące miejsca). Po trzecie, destylując na sucho opiłki otrzymuje się m.in. kalafonię bursztynową, stosowaną w produkcji bardzo trwałych lakierów. A po czwarte – jantar zdejmuje uroki i klątwy, a także oczyszcza pomieszczenia z negatywnej energii… No, przynajmniej niektórzy tak uważają.
Sosny zwyczajne rosnące w lesie mają gonne, strzeliste pnie i wysoko osadzone korony – to dlatego, że wprost brną w górę ku słońcu, wyprzedzając równie wyrywne sąsiadki. Mogą przez to dorastać do 48 m wysokości (najwyższe sosny rosną na Łotwie) – w Polsce najwyższe sosny rosną w puszczach: Białowieskiej, Goleniowskiej, Knyszyńskiej i Piskiej. Zwykle są „szczupłe”, zbieżyste, rosną raczej na wysokość, dając doskonałe technicznie drewno. Można jednak i wśród sosen znaleźć prawdziwe grubasy - dwupienna „Rzepicha” rosnąca w Nadleśnictwie Sulechów ma aż 568 cm obwodu! Najstarsze sosny rosną na północy Europy – jedna, lapońska, liczy sobie aż 776 lat. Przy tych skandynawskich polskie sosny są młódkami – osiągają maksymalnie, bagatela, 380 lat.
Sosna od dawien dawna przewija się w różnych wierzeniach, odgrywając znaczącą rolę. U Chińczyków, a potem i u Japończyków, była drzewem świętym, pod którym pito herbatę – bo właśnie w nim mieszkały przyjazne duchy. Niestety, sosna często towarzyszyła żałobie. Do grobu wrzucano zmarłym gałązki sosny, aby wzmocnić odlatującą duszę, a zwłoki uchronić od rozsypania się w pył i zepsucia. Same trumny sosnowe były dobrodziejstwem zarówno dla zmarłego, jak i dla żyjących – tym pierwszym zapewniały spokój wieczny w zaświatach, a drugim – pewność, że zmarły nie pociągnie nikogo za sobą (pod warunkiem, że trumna była bez sęków – bo gdy w trumnie znajdował się choć jeden sęk, mógł on wypaść, a przez powstały otwór zmarły mógłby wypatrzeć sobie kogoś do towarzystwa…). Była atrybutem Posejdona – nic dziwnego, skoro budowano z niej okręty. Czcili ją Grecy i Słowianie (ci drudzy szczególnie, bo z pełnym respektu nabożeństwem). Sama sosna miała zresztą magiczne moce i uzdrawiała całą gamę dolegliwości – popiół z jej igieł wtarty w dziąsła uśmierzał ból zębów; szyszki i pączki, pite po pacierzu, pomagały na swędzenie głowy i darcie w kościach; natomiast utarte na miał wióry z trumny, wymieszane z gorzałką, świetnie przeciwdziałały przepuklinie. W symbolice ludowej uosabiała wytrwałość, żal, smutek, samotność, mądrość, nieśmiertelność, karę i wierność.
Człowiek dawno docenił walory tego drzewa – płonąca sosna rozświetlała chałupę, przeganiała wilki i strachy, podgrzewała domy i strawę, a z jej drewna można było wydrążyć lżejsze i zwrotniejsze czółno, niż z topoli czy buka. Ba, tak naprawdę z sośniny można zrobić prawie wszystko – od wspomnianych okrętów i masztów po biżuterię. Jej drewno jest miękkie i trwałe, łatwe w obróbce, wytrzymałe i sprężyste (widzieliście Krzywy Las w Nowym Czarnowie w woj. zachodniopomorskim?). Używana jest w budownictwie, przemyśle papierniczym, stolarstwie, meblarstwie, rękodzielnictwie, wykorzystuje się ją także do produkcji sklejki i okleiny. A drewno to nie wszystko, bowiem sosna ma znacznie więcej właściwości – jej żywica była pozyskiwana już kilka tysięcy lat temu. Ślady pobudzania wydzielania żywicy u sosen, tzw. żywicowania, można jeszcze dzisiaj spotkać w polskich lasach (chociażby w Puszczy Białowieskiej) – proces polegał na założeniu spały żywiczarskiej, czyli nacięcia drzewa ciosami w kształt strzały. Po destylacji żywicy można było używać jej do konserwacji statków, kitowania szczelin, a nawet… balsamowania zwłok. Nic dziwnego! Główne składniki żywicy to terpentyna i kalafonia, a te stosowane są w przemyśle papierniczym, lakierniczym, farmaceutycznym, a także przy wytwarzaniu materiałów wybuchowych.
I to jeszcze nie wszystko! Z tego drzewa można wycisnąć znacznie więcej. Z igliwia pozyskuje się olejki eteryczne, które stosuje się w przemyśle farmaceutycznym, kosmetycznym i perfumeryjnym. Łyko i miazga są źródłem słodkiego soku (i dawniej cenionej przyprawy). Syrop z pąków sosny jest świetny na przeziębienie – dzięki zawartym w nim olejkom, flawonoidom, substancjom woskowym, witaminie C, kwasom żywicznym i cukrom ma działanie wykrztuśne, bakteriobójcze, moczopędne i napotne. Z korzeni niegdyś wyplatano koszyki. Natomiast karpina sosnowa (podziemna część pnia) to materiał, z którego można uzyskać smołę, terpentynę i dziegieć w drodze suchej destylacji. Co dość osobliwe, wspomniany dziegieć miał szerokie zastosowanie w wielu dziedzinach życia ludowego – nieoceniony zarówno w prozaicznym smarowaniu drewnianych osi kół, jak i w medycynie ludowej i… odstraszaniu „złego”. Wyrabianie dziegciu było zajęciem dość powszechnym – zajmowali się nim głównie biedni gospodarze, którzy niegdyś wędrowali po kraju sprzedając swój produkt jako panaceum na choroby żołądkowe, choroby skóry (od świerzbu i zajadów po owrzodzenia i liszaje), a także do konserwacji obuwia i skór, jako lekarstwo na kulawkę u owiec czy chorobę koni zwaną grudą. Mało tego! Dziegieć służył też do odszczurzania chałupy, okadzania bydła i ratowania zepsutego przez czarownice krowiego mleka… Średniowieczni rycerze smarowali dziegciem swoje skórzane tarcze i naramienniki po to, by były odporniejsze na ciosy, a marynarze i korsarze nasączali nim długie włosy, które – sztywniejsze – stawały się pancerzem chroniącym przed szablą. Oto produkt doskonały!
I to wszystko dzięki jednej, niepozornej roślinie. Nieskończoną listę zastosowań i właściwości warto zakończyć tę jedną, nieco romantyczną, wręcz ulotną cechą - sosna poprzez swoją powszechność w naszym krajobrazie często występuje w literaturze polskiej, przysłowiach i powiedzeniach, gdzie wyraża patriotyzm i swojską polskość, którą tak kochamy. Zresztą, tylko spójrzcie na obrazek, namalowany przez Edwarda Słońskiego:
Ja znam ten kraj, gdzie nie cytryny rosną,
Nie pyszny laur, nie wonny mirt rozkwita,
Ja znam ten kraj, gdzie dąb rozmawia z sobą
Pod cichy szum falującego żyta…
Autorką tekstu jest Paulina J. Król - leśnik edukator
Hania:
W drodze do pracowni przechodzę przez park, w którym obficie rosną sosny. Stąd też w moim sklepie znajdziecie wiele wyrobów z tego pięknego drewna.