Jesienią ciepełko i kocyk przyciągają bardziej niż spacery z porywistym wiatrem, który chciałby porwać szalik albo urwać głowę. Miły wieczór, gorąca herbata, ulubiona kawa, ciepłe światło w pokoju i… jakaś aktywność. Ale nie mam na myśli rozkładania maty do ćwiczeń, wymachów nóg czy innych ramion, ale coś, co można robić nawet podczas oglądania serialu na Netflixie. Takie druty na przykład. Albo szydełko. Szycie. Stolarkę. Tworzenie. Nową, miłą umiejętność, którą można nabyć jeszcze tej jesieni i która będzie przyjemnością, odmienną rozrywką i która da taką satysfakcję, jak dawno nic.

No bo taki wydziergany własnoręcznie wełniany szalik będzie cieszył o wiele bardziej niż kupiony na wyprzedaży nawet, jeśli kilka pierwszych oczek będzie krzywych.

Ceramiczny kubek będzie tym najpiękniejszym, nieregularnym i z za dużym uchem, ale kawa w żadnym innym nie będzie smakowała tak dobrze.

Pierwsza uszyta torba pomieści zakupy i wszystkie drobiazgi, które są potrzebne i w końcu nie będzie trzeba nosić trzech bawełnianych ze sobą i martwić się, czy któraś czasem nie została w tramwaju.

Tylko trzeba uważać, bo w tych wszystkich zajęciach, co zajmują ręce i odprężają głowę, można się… zakochać. I zatracić jak dawno w niczym. Ewentualnie zostać z czymś na pamiątkę i z poczuciem, że się spróbowało.

Bo próbowanie jest jedną z najfajniejszych rzeczy, jaką można (z)robić w życiu.



Sama zaczęłam właśnie od drutów i przysięgam, że trudno mi się oderwać od puchatej robótki. Zwłaszcza, że wychodzi coraz ładniej i chciałabym już móc okręcić szalik wokół szyi. Wyszłabym w nim na spacer po całym Gdańsku, choćby było najzimniej na świecie. Ale temu światu bym się chciała pochwalić, że samodzielnie takie ładne rzeczy można robić. Aż mam ochotę na więcej. I ochotę na to, żeby się z Wami podzielić, bo może też znajdziecie coś dla siebie. Może nawet na dłużej niż jesień, a może zrobicie sobie listę tego, czego chcielibyście spróbować? Kto wie 🙂

No to po kolei:

Warsztaty białego śpiewu - jeśli ktoś chciałby doświadczyć czegoś niesamowitego, pracy ze świadomym oddechem i wydobywaniem się dźwięków z głębokiego środka. Próbowałam, to piękne przeżycie. Można skorzystać jednorazowo, bez zobowiązań i kupowania od razu karnetu. A jak się komuś spodoba, to zostać na dłużej.

Warsztaty ceramiczne - lepienie, szkliwienie, wypalanie i uczestniczenie w całym procesie zmiany mokrej gliny w najpiękniejszy kubek, talerz, podstawkę, popielniczkę, cokolwiek… Doświadczenie z gliną, którą formuje się ciepłem dłoni - delikatnie i z troską. Która przybiera taki kształt, jaki jej nadamy i pozostaje trochę tajemnicą, bo nigdy do końca nie wiadomo, jak będzie wyglądała po szkliwieniu. Absolutna magia.

Krawiecki start - kurs szycia. Nie trzeba od razu porywać się na skomplikowane spodnie z wysokim stanem, wąską nogawką, kantem i krytym zamkiem. Można zacząć od naprawy zasłonki, dżinsowej torby i poszewki na poduszkę. Wyobraźcie sobie, że istnieją nawet kursy online i też takie, które pokazują dokładnie, jak odszyć konkretną rzecz nawet, jeśli jest się początkującym. Maszynę do szycia można zawsze od kogoś pożyczyć, zapytać mamy, czy nie ma w piwnicy albo kupić używaną, na OLX jako swoją pierwszą (póki się nie przekonacie czy to zajęcie, w którym chcecie się rozwijać). Wspaniale jest patrzeć, jak z kawałka materiału powstaje cudowna rzecz albo drugie życie już istniejącej. Pomysły się nie kończą 🙂

Tkanki łączne - pracownia tkacka- za tym kryje się… tkanie! Swojej własnej tkaniny, ozdoby na ścianę lub cokolwiek innego przyjdzie Ci do głowy. Przeplatanie kolejno rzędów nitek, tworzenie miękkich splotów, czułych obrazków - jak na tkanki przystało. Krosno, jakiego (prawie) nikt już teraz nie używa i najprawdziwsze rzemiosło, jakie pamiętają nasze babcie. Wzruszenie i sentyment z każdą nitką.

Stolarstwo - no bo w końcu praca z drewnem to nie tylko ścinanie drzew przez drwala albo cięcie na kawałki, żeby napalić w kominku. Drewno potrafi być bardzo wdzięczną materią (sama coś o tym wiem!) i jeśli je oszlifować, pomalować, zabezpieczyć, wywiercić w nim potrzebne otwory i nadać mu kształt - może powstać naprawdę coś niesamowitego. I nie musi to być od razu stół do salonu, choć podobno do odważnych świat należy…:)

Gdybym pisała Wam o każdej z propozycji, jaką można znaleźć, to nie starczyłoby nam jesieni. Ale lokalnie mogę całym sercem polecić repertuar zajęć i kursów w GAKu, gdzie są jeszcze instrumenty, tańce, śpiewy i wszelkie sztuki wizualno - manualne. Rozrywek starczyłoby na lata (tylko nie wiem, jak z terminami :)).

Żeby było raźniej, można zabrać przyjaciółkę, siostrę, mamę, córkę, chłopaka… Albo pójść samemu, żeby się przełamać i odkryć w sobie coś zupełnie na nowo. Takie doświadczenia są warte wszystkiego - czasu, zaangażowania i całej tej jesieni, którą jeszcze mamy w kalendarzu.

Na koniec chciałabym polecić jeszcze jedne. Najbliższe mojemu sercu, bo… własne :) Może powinnam właściwie umieścić je na początku, ale moja jesienna edycja odbywa się właśnie po raz ostatni w tym roku i nie ma już więcej miejsc. Wznowię je w styczniu, ale o tym na pewno się jeszcze dowiecie :)

BursztyNOWE warsztaty

To na nich uczę, jak zamieniać surową bryłkę bursztynu w piękny pierścionek, kolczyki czy inny naszyjnik. Jak Dobra Wróżka dynię w karocę, tylko tak na zawsze. Pokazuję, jak rozpoznać ten najprawdziwszy bursztyn i nie dać się nabrać przy nadmorskich straganach. Opowiadam o tym, jak pozbyć się zewnętrznej warstwy kory, skąd się wydobywa bursztyn, jakie piękne może mieć kolory i nie są to tylko wszystkie odcienie pomarańczowego :) W niektórych zatopiona jest jakaś tajemnica i przeszłość, inne są przezroczyste albo cudownie mleczne, w kolorze mleczka z metalowej tubki, które jadło się w dzieciństwie i wcale nie było za słodkie.

Uczę, jak szlifować, dlaczego tak ważny jest każdy z etapów i jak obchodzić się z bursztynem na przyszłość, kiedy znajdzie się taki w Bałtyku.

Od nieregularnej, niepozornej bryłki, do najpiękniejszego pierścionka, którym można się nawet zaręczać. Nie trzeba nic ze sobą zabierać, niczego wcześniej się uczyć i można być absolutnie początkującym - w kwestii bursztynu i biżuterii. Wszystko odbywa się w miłej atmosferze, kameralnej grupie, w towarzystwie ciasteczek, świeżo mielonej kawy i najpyszniejszej herbaty, jaką uda mi się akurat dostać. Żebyśmy czuli się ze sobą wzajemnie najlepiej.

O szczegółach możecie przeczytać tutaj (pod tym linkiem będą również aktywne zapisy).

Warsztaty rękodzieła w My Piece of Wood