Właśnie skończyłam przygotowania do moich pierwszych warsztatów w pracowni. Już wkrótce pojawi się oficjalne ogłoszenie, a tymczasem chciałabym opowiedzieć Wam jak te przygotowania wyglądały.
Zacznę od tego, że gdy tylko pomysł żeby zrobić warsztaty pojawił się w mojej głowie, zaczęłam rozmawiać o tym ze znajomymi. Doświadczenia innych są dla mnie bezcenne. I już na wstępie usłyszałam, że prowadzenie warsztatów to nie taka prosta sprawa. Że trzeba mieć fajny pomysł i dokładny plan. A było to jakieś dwa lata temu!
Wzięłam to sobie do serca. Pomysłu, który poczuję szukałam bardzo długo, zmieniając kilkakrotnie zdanie. Z perspektywy czasu cieszę się, że tyle to trwało, bo w końcu znalazłam temat, który sprawił że zapłonęły wszystkie moje tkanki.
Bursztyn! Ja, dziewczyna znad morza, chcę Wam opowiedzieć o jego obróbce w warunkach domowych. O tym jak przemienić surową bryłkę w piękną biżuterię. Pokazać jak wydobyć jego piękno. Mam wiele kompleksów i często wątpię w siebie, ale w tym temacie czuję się jak ryba w wodzie. I jak ta wspomniana ryba, jak tylko pomysł pojawił się w mojej głowie, popłynęłam.
Nie byłabym sobą, gdybym najpierw nie sprawdziła na żywym organizmie, czy mam rację. Dzięki uprzejmości kilku wspaniałych osób, przetestowałam mój pomysł w praktyce. Mam za sobą trzy spotkania. Każde z nich dla mnie bardzo inspirujące.
Moją pierwszą testerką warsztatów została Agnieszka z Feeria woods Nie mogłam lepiej trafić. Ciepła i empatyczna, w dodatku rękodzielniczka, która sama prowadzi warsztaty. Choć ja miałam być nauczycielem, to właśnie ja z tego spotkania wyniosłam masę wiedzy. A Agnieszka oryginalny wisiorek i pierścionek wykonane własnoręcznie
Druga grupa była już liczniejsza. Ewa z Ja tu tylko szyję wpadła do mnie razem z Miśkiem. Od nich też wiele się nauczyłam. Jak choćby tego, że mężczyźni mają więcej siły w rękach, pracują inaczej i trzeba być czujnym Dostałam też masę praktycznych wskazówek od Ewy, która sama od lat prowadzi warsztaty z szycia. Jest doświadczonym nauczycielem i wie na co zwrócić uwagę. Jestem wdzięczna za to spotkanie! Z rąk Ewy wyszły kolczyki i oczko pierścionka, a Miśka – wisiorek i jego autorski pomysł – dekoracja kwiatowa! Brawa za kreatywność.
Na trzecie spotkanie zaprosiłam dla odmiany osoby, które na co dzień z rękodziełem nie mają do czynienia, a jedna z nich na starcie nazwała siebie rękodzielniczą lebiodą… I jak się okazało zupełnie niesłusznie, bo ma w sobie dużo cierpliwości i talentu. Kasia wykonała kolczyki, które pięknie wypolerowała oraz pierścionek z idealnym kaboszonem. Serio, tym kaboszonem mi zaimponowała! Na maszynie bym tego lepiej nie zrobiła. Maciek z kolei wykonał pierścionek oraz bardzo oryginalny wisiorek. Wisiorek ten pokazywałam na stories i dostałam kilka wiadomości z komplementami i zapytań o możliwość zakupu. Pękam z dumy, bo choć te dzieła nie są moje, to czuję, że mam w nich swój udział
Wszystkie prace załączam poniżej, na pamiątkę. I nawet jeśli mój pomysł na warsztaty okaże się zbyt niszowy i nikt się nie zgłosi, to było warto!